NIECHCIANE CIAŁO – o zaniechaniu obrzędowości pogrzebowej w Czechach

Moja glosa do tekstu napisanego razem z dr Urszulą Glensk o zaniechaniu rytuałów pogrzebowych w Czechach.

Urszula Glensk (Uniwerystet Wrocławski), Piotr Gawliński, Niechciane ciało. O zaniechaniu obrzędowosci pogrzebowej w Czechach, [w:] Ciało cielesne. pod red. Katarzyny Konarskiej, „Colloquia Anthropologica et Communicativa”, tom. 4, s. 195-211

Jest taki moment w drugiej książce Mariusza Szczygła, który wystawia miłość wielu Polaków do Czechów na wielką próbę. Tak to sobie przynajmniej wyobrażam. Zaryzykuję, że również sam autor przeżywał ciężkie chwile, pracując nad tym krótkim tekstem. „Tym razem przegięli!” – przeszło pewnie przez głowę niejednemu czytelnikowi. Ściana. Tym razem się nie zrozumiemy. Nie ma miejsca na negocjacje.

Mowa tu oczywiście o tekście Szczygła dotyczącym ‘bezowek’ – pogrzebów bez obrzędu, ogólnie rzecz ujmując – o zaniechaniu obrzędowości pogrzebowej w Czechach. To właśnie ten fragment książki wzbudził największe kontrowersje. Autor powracał do tej tematyki na swoim blogu, otrzymywał bardzo dużo listów z komentarzami, często wyrażających oburzenie. Brak rytuału pogrzebowego, pozostawianie urn w krematoriach (nie przenoszenie ich do kolumbariów, domów, miejsc spoczynku)…Nie trzeba posiadać wiedzy antropologicznej czy archeologicznej, żeby wiedzieć, że najdziksze plemiona chowały swoich zmarłych z należytą czcią. Obrzędowość związana z żegnaniem zmarłych należy do pierwszych, prymarnych rytuałów, niejako założycielskich dla kultury. Im większe oburzenie, tym więcej pytań – dlaczego tak się dzieje? Razem z dr Urszulą Glensk z Uniwersytetu Wrocławskiego postanowiliśmy znaleźć przyczyny i elementy składowe tego zjawiska. Można ich wyodrębnić wiele.

Statystyki są nieubłagane: ilość pogrzebów bez ceremonii zależy od rejonu Czech i przekroju społecznego. W wioskach i małych miejscowościach zjawisko to dotyczy 30 procent zmarłych, natomiast w Pradze liczba ta wzrasta do 50 procent.[1]Statystyka różni się na bardziej katolickich Morawach, ale pokazuje to ogólną tendencje. Samotność, komunizm, ateizm, umieranie w szpitalach/domach opieki, a może dominująca forma rytuału pogrzebowego w Czechach, a więc kremacja…Wszystkie te czynniki mogą mieć wpływ na to, co się dzieje. Dorzućmy do tego likwidację zasiłku pogrzebowego, przy wysokich cenach usług pogrzebowych i naszych południowych sąsiadów śmiało można nazwać prekursorami w wypieraniu śmierci ze społeczeństwa. Nie jest to zjawisko nowe, czy zaskakujące, ale dlaczego w Republice Czeskiej mamy do czynienia z taką jego intensywnością? Czy przewaga światopoglądu ateistycznego, a co za tym idzie, brak wzorca religijnego odchodzenia/pożegnania/grzebania może mieć aż tak duży wpływ? Przecież badania pokazują, że statystycznie niewielu Czechów nie uznaje życia pozagrobowego w ogóle. Piszemy o tym we fragmencie „Wyobrażenia”, powołując się na socjolożkę Olgę Nešporovą. Albo więc przeważa naturalny strach i brak zgody na definitywny koniec, albo też niewielu Czechów poważnie się nad tą kwestią zastanawia.[2] Czesi na ogół nie zdają sobie sprawy ze aktualnego stanu rytuału pogrzebowego w swoim kraju. Ci, których podpytywałem przy pracy nad tekstem, najczęściej dziwili się, że sytuacja wygląda tak, jak wygląda. Znajomy, pewnie dla pokazania różnicy, wskazał na polskie ‘zastaw się, a postaw się’, na ‘przepych’ i ‘luksus’ polskich rytuałów. Zrozumiałem to tak: w Czechach pożegnanie jest bardziej szczere i osobiste, zależy od życzenia zmarłego i rodziny. Każdy może to przeżyć po swojemu. Nasuwa się sytuacja opisana przez M.Szczygła, kiedy żona zabiera urnę z prochami męża do domu, zaprasza najbliższych przyjaciół i śpiewem, wspominkami żegna ukochaną osobę. Widzieliśmy nie raz, w amerykańskich filmach, urny postawione na kominkach. Może czas uznać, że w przypadku innej, bardziej ‘kompaktowej’ formy grzebania, personalizacja pożegnania, może przybrać również taką formę. Zmarły pozostaje z nami na zawsze.

Prawdziwym problemem nie jest jednak (z polskiego punktu widzenia) forma rytuału, ale jego zupełny brak w wielu przypadkach. Być może niebawem czeski słownik wzbogaci się o nowe słowo: przypuszczam, że osoba, która grzebie niechcianych zmarłych musiałaby być bezovkařem, od bezowek właśnie. Ostatnią przysługę spełniają pracownicy cmentarzy. Jak to wygląda w praktyce: mały lub duży pakunek – trumna lub urna. Roman Týc, jeden z najbardziej kontrowersyjnych czeskich artystów, wskazuje na nadwyżki popiołu w krematoriach. Jego najnowsza ekspozycja zawiera portrety zmarłych osób, wykonane przy użyciu popiołu po kremacji. Artysta chce tym samym rozpocząć debatę w społeczeństwie na temat czeskiego podejścia do śmierci. Sam fakt podniesienia tego typu tematyki może świadczyć o zmianie. Olga Nešporová, wspomniana już przeze mnie specjalistka od śmierci w Czechach, zachowuje spokój i twierdzi, że obecna faza może stanowić moment przejścia do jakiejś nowej, pozareligijnej formy pochówków. Przychylam się do tej opinii. Dla mnie stan obecny, to zdecydowanie stan przejściowy. Poza statystykami istnieje przecież jeszcze życie. Obserwacja czeskiej codzienności, czy raczej listopadowej „niecodzienności” corocznego okresu „Dziadów”, może uspokoić najbardziej zbulwersowanych.

Przełom października i listopada. Czas zadumy dla wielu wyznań, przyjmujący wiele form. Na cmentarzach w Pradze wzmożony ruch. Zbliżają się „Dušičky” – Dzień Zaduszny – przypadający na 2 listopada. Porządki na grobach, krzątanina, po zmroku piękne iluminacje od zniczy. Więcej turystów na historycznych, praskich nekropoliach. Większość ludzi groby bliskich odwiedziło pewnie w weekend. 1 listopada nie jest dniem święta, a czas „Duszyczek” można śmiało rozciągnąć na cały tydzień. Czesi odwiedzają swoich zmarłych. Widziałem dziś (31.10) grupkę przedszkolną, której pani wychowawczyni pokazywała kolumbarium – ścianę z wmurowanymi urnami. Sceny, które śmiało można zaobserwować na polskich cmentarzach. Spotkania rodzinne, zapalanie świec, pozostawianie kwiatów. Trwa też walka o odnowienie zabytkowych, zapomnianych kaplic i grobów. Gdzieś na poziomie cichej refleksji, prawdziwej zadumy w ten czas, wszyscy jesteśmy do siebie podobni.


[1] Urszula Glensk , Piotr Gawliński, Niechciane ciało. O zaniechaniu obrzędowosci pogrzebowej w Czechach, [w:] Ciało cielesne. pod red. Katarzyny Konarskiej, s 198-199


[2] Tamże, s 203

 


Tekst ten stanowi pierwszą część nowego cyklu na blogu pt.: ŚMIERĆ W CZECHACH. W niedalekiej przyszłości kilka następnych artykułów dot. śmierci w czeskiej prasie bulwarowej, obrazów śmierci w czeskim surrealizmie itd. 

4 odpowiedzi na “NIECHCIANE CIAŁO – o zaniechaniu obrzędowości pogrzebowej w Czechach”

  1. Czesi sami sobie kręcą bat na siebie. Sprowadzają zycie i byt człowoeka do roli np. krzesła. Stare porąbac i wywalić , nie to , to inne. Czyli reasumując – ich zycie pozbawoine jest jakiegokolwiek głębszego sensu. Równie dobrze moze kazdego z nich tutaj nie być. To tylko meble , rupiecie .

Dodaj komentarz